Reviews

Sama nie wierzę, że do Pana piszę... Jakiś czas temu, przypadkiem (przecież przypadki nie istnieją!), próbując zagłuszyć myśli, a może się uspokoić, nieważne, natrafiłam na youtube na mini wywiad z Panem. Tych kilka zdań, które usłyszałam nie obeszło mnie ot tak. Mini wywiad zamieniłam na "Nierządnice". Milion myśli. Nie jestem teologiem, z niektórymi teoriami trudno mi się zgodzić, w niektórych kwestiach doskonale Pana rozumiem i jestem pełna podziwu dla decyzji Pana i Pańskiej żony (szkoda, że nie zamieścił Pan przemyśleń żony, bo na pewno nie jest z kamienia, niemało ją to kosztowało, dużo od niej zależało, ale to tylko moja babska ciekawość).

Z góry przepraszam za chaos mojej wypowiedzi, ale dopiero co skończyłam czytać Pana książkę i piszę na gorąco, a poza tym tego co myślę nie potrafię ubrać w słowa.

Unieść kielich, przyklęknąć przed Tabernakulum, pobłogosławić wiernych, ucałować ołtarz, zdjąć stułę, już nigdy jej nie założyć? Łzy mi popłynęły. Miłość mężczyzny do kobiety, miłość czysta, szlachetna, szalona... Miłość księdza do Boga, miłość niewyobrażalna. Jedna piękniejsza od drugiej, jedna i druga miła Bogu. Ksiądz=mężczyzna i co wtedy? Decyzja sumienia niesłychanie trudna. Z jednej strony psalm 23 "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego", z drugiej św. Paweł, pierwszy list do Koryntian "niech każdy postępuje tak jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał",

"lecz jeśli nie potrafiłby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeński. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie niż płonąć"...

Bóg jest miłością! I tylko On ma prawo oceny. A nam zostaje ufać Jego miłosierdziu i kochać tak mocno, jak On nas, czego Panu i sobie życzę!

 

 - Iza

 


 Szanowny Panie Tomaszu,

 

właśnie skończyłam czytać Pańską książkę "Nierządnice", przywołuję tytuł, bo nie wiem, czy nie jest Pan autorem również innych książek. Pierwsze, co nasunęło mi się po jej lekturze, a właściwie już podczas niej, to zdziwienie i wdzięczność,że można tak jasno i wyrażiście pisać o sprawach, które w ustach czynnych urzędników hierarchii kościelnej zdają się być niesłychanie skomplikowane i w zasadzie niewytłumaczalne dla przeciętnej szarej "owcy", a jeśli już temat jest poruszany, to i tak tyle z niego wiadomo,że nic nie wiadomo, a jeśli cokolwiek wiadomo, to pierwszą reakcją po postawionej kropce jest pytanie: dlaczego.

Dziękuję więc,że nazwał Pan to, co w mojej głowie egzystowało raczej w formie pytań, równoważników zdań, jakichś nie do końca wyjaśnionych zagadnień . Dziękuję za poruszenie kwestii antykoncepcji, naszej- ludzkiej seksualności, homoseksualizmu i miejsca ludzi rozwiedzionych w Kościele. Dziękuję za odwagę z jaką opisał Pan swoją dotychczasową drogę. Niesłychaną radość sprawił mi Pan stwierdzeniem,że jest Pan wdzięczny Panu Bogu za wszystko, czego Pan doświadczył . Cieszę się ze spotkania w Panu tak skrajnie pewnej siebie, wyrazistej osoby.

Życzę Panu i Pana rodzinie wszystkiego dobrego.

Pozdrawiam

 

 - Beata F.

 


 Drogi Księże Tomaszu !

 

Pierwsze co chciałbym zrobić to Księdza serdecznie uściskać! Właśnie tak, uściskać! Myślę, że jest to taki odruch, który pojawia się wówczas gdy odczuwa się wielką wdzięczność i tak nas zatyka, że powiedzenie czegoś nie jest natychmiast możliwe.

 

Kiedy przeczytałem “Nierządnice” a właściwie już w trakcie czytania doznawałem małych ale bardzo mocnych olśnień dotyczących mojego życia, działania Boga a przede wszystkim mocy Jego Miłości do nas. Rzeczywiście jak Ksiądz pisze być może nasz Pan nie jest “wszechmogący” (wolna wola człowieka to zresztą skutecznie uniemożliwia) to jednak z pewnością ma plan dla każdego i “dzieło, które rozpoczął dokończy”. To co się ze mną działo w czasie czytania przypomniało mi dawną historię z mego dzieciństwa. Pamiętam jak bawiłem się w ogrodzie i nagle usłyszałem jakiś dźwięk w rynnie. Okazało się, że wpadło do niej pisklę i usiłowało się wydostać idąc w górę gdzie nawoływała go ptasia mama. Miałem pięć lat ale już to wiedziałem, że taka próba wyjścia skończy się niepowodzeniem. Pobiegłem więc do Babci i prosiłem bardzo (pamiętam, że nawet uklęknąłem przed Babcią, która nie miała wtedy czasu bawić się w ratownika ;) aby pomogła temu nieszczęśnikowi. Babcia wzięła więc nóż i zaczęła robić w rynnie otworki (nie było to łatwe). Później pukała w rynnę i w końcu maluch znalazł wyjście. Trudność polegała na tym, że rynna była zagięta i na jej końcu nie było widać “światełka w tunelu”. Małe otworki, przez które wpadało słońce wskazały drogę do wyjścia. Babcia była mądrą kobietą :) Ta krótka opowiastka to właśnie (nieco uproszczony) obraz mojej przygody z“Nierządnicami”.

 

To przejście od światełka do światełka po to by znaleźć wyjście. Myślę, że tak właśnie prowadzi nas Bóg. Kiedy znajdujemy się w zagięciu rynny i oczekujemy cudu wyfrunięcia z niej górą (bo to naprawdę cud rozłożyć w rynnie skrzydła) On delikatnie prowadzi nas innym wyjściem i jak się później okazuje znacznie lepszym i dużo wygodniejszym. (niejednemu było już głupio z tego powodu).

 

/.../

 

Mam 38 lat z czego w zakonie franciszkanów (OFM) przeżyłem zaledwie dwa i to nawet nie jako „pełnoetatowy” zakonnik. Byłem tercjarzem mieszkającym za klauzurą. Ponieważ jestem z zawodu muzeologiem pracowałem w muzeum (jest tak do dziś). Resztę dnia spędzałem z braćmi. Razem z nimi modliłem się i pracowałem. Moim głównym wtedy zadaniem powierzonym przez gwardiana była praca na zmywaku w klasztornej kuchni. Otrzymałem habit i brewiarz i wydawało mi się, że jest to szczyt szczęścia, że moje odwieczne pragnienie bycia mnichem wreszcie ma szanse się spełnić. Przeżyłem w zakonie wiele pięknych chwil ale było chyba więcej tych sytuacji, które w końcu zadecydowały o odejściu. Pamiętam jak stałem w kaplicy i nagle przyszła mi myśl, że przecież wcale nie muszę być tutaj aby kochać Boga. Stało się ze mną tak jak z ludźmi, którzy nie wiedzą, że można rozmawiać z Bogiem modląc się własnymi słowami (naprawdę spotkałem takie osoby). Gdy nagle odkrywają możliwość „wyjścia poza pacierz” są zdumieni ale też bardziej wolni i szczęśliwi. Ze mną tak właśnie się stało. Odszedłem (rzeczywiście nie dla kobiety:) ale by być sobą, by poznać siebie samego, odkryć świat i Stwórcę świata, a może też dlatego, żebym nie musiał “pod posłuszeństwem” jeść golonki, której nie potrafię przełknąć...:) Mimo wszystko jednak życie w klasztorze wiele mnie nauczyło i wiem, że takie doświadczenie nie byłoby możliwe gdzie indziej /.../. Po wielu tułaczkach i poszukiwaniach poznałem moją żonę Magdalenę. Po ośmiu latach przyjaźni, pobraliśmy się (ku naszemu zdziwieniu ;) i w październiku będziemy przeżywać drugi rok małżeństwa. Krótko po ślubie zaczęły nawiedzać mnie myśli, że może jednak źle zrobiłem. Może mimo wszystko powinienem był iść do zakonu. Były to myśli osłabiające ducha, szepczące, że nigdy nie znajdę swojej prawdziwej drogi, że zawsze będzie rozdwojenie. Mnich i mąż w jednym ciele - podzielony. Perspektywa ta nie była najprzyjemniejsza a myśl o niej odbierała energię do życia. Trzeba było się ratować. Najpierw spadły z NIEBA "Odejścia" M. Bielawskiego. To z tej książki dowiedziałem się o książce Księdza. Dzięki tym dwóm książkom w moim umyśle otworzyły się jakby nowe drzwi, inne przejścia prowadzące do dobrych rozwiązań. Z mojego serca spadł kamień oskarżenia, że zdradziłem Boga i że tylko służąc Mu jako mnich byłbym na drodze właściwej. Zaczynam spokojnie oddychać, ufam i modle się Imieniem Jezus. (Nauczyłem się też patrzeć na wiele rzeczy z dużym dystansem. Dziękuję Księdzu też za poczucie humoru. Myślałem, że ta cnota wśród chrześcijan wymiera ale miło się zdziwiłem).

 

/.../

 

Chciałbym zakończyć słowami z filmu "Wielka Cisza". Wypowiada je niewidomy mnich, kartuz widzący jak sądzę mimo swej ślepoty więcej niż wszyscy mądrzy tego świata. "W Bogu nie ma żadnej przeszłości. Jest tylko teraz. A gdy Bóg nas widzi,widzi już tylko całe nasze życie, a że jest nieskończenie dobry szuka dla nas zawsze tego co dobre. Dlatego nie należy się martwić o nic co nam się przydarza. Dziękuję Bogu za to, że uczynił mnie ślepym. Jestem pewien, że pozwolił na to dla dobra mojej duszy".

Pozdrawiam serdecznie Księdza Rodzinę i Księdza. Pamiętam w modlitwie i noszę Was w sercu. Myślę, że może kiedyś się spotkamy i niekoniecznie dopiero w NIEBIE ?!

 

PS. 1 Wpisałem Księdza do mojego prywatnego zbioru świętych. Tak właśnie zrobiłem i nikt mi zabronić nie może. Wiem, że tak należało i już, koniec, kropka. Prostytutka też tam jest, nie jedna ale tylko taka, która na to zasłużyła.

 

PS. 2 Maluję dla Księdza ikonę, która niech będzie moją modlitwą wdzięczności za “Nierządnice”. Jest to ikona św. Magdaleny. Jako ikonopis staram się bardzo przestrzegać kanonu. Tu jednak zrobiłem wyjątek dodając niejako w tle widok wiedeńskiego Prateru. Nikt nie musi wiedzieć czemu. My wiemy! Pozdrawiam raz jeszcze. Zostańcie z Bogiem!

 

- Maksym

 


 Dobry wieczór!

 

W Boże Narodzenie,które spędzam samotnie, na rozstaju swojego życia przeczytałam "Nierządnice". Chciałam do Pana napisać,teraz pod wpływem emocji po skończonej lekturze,chciałam podziękować,że spisał Pan swoje przemyslenia i rozważania i że ujrzały one światło dzienne. Jest to dla mnie istotne,bowiem od wielu lat zadaję sobie podobne pytania i moje przemyślenia są zbieżne z Pańskimi. Do tej pory myślałam,że to grzech tak podważać to o czym słyszy się na co dzień w kościele, na kazaniach. Sadziłam,że moje obserwacje i wnioski instytucji jaką jest kościół są wynikiem mojej ciągle poszukującej duszy i nagle trafia w moje ręce książka, w której czytam o tym co myślałam. Nie ukrywam,że zainteresowania moje wynikają z faktu,że jestem jedną z tych nieszczęśliwych kobiet,które dotknęła miłość do księdza, i to z wzajemnością. To wszystko nie jest jednak takie proste, to dwa różne światy,które nas dzielą, stąd mój żal i bunt,że kościół katolicki jest taki jaki jest. Ja kobieta twardo stąpająca po ziemi pokochałam Człowieka, którego nie wolno mi było pokochać,nie potrafię sobie z tym poradzić,wyrzuty sumienia a jednocześnie ta szalona tęsknota i ten spokój kiedy jesteśmy razem i możemy rozmawiać i rozmawiać na każdy temat,rozumiemy się bez słów,czytamy w swoich myślach.

 

Nie,nie jestem szaloną nastolatką,mam 38 lat,ośmioletnią cudowną córkę,za sobą podły,destrukcyjny po każdym względem rozwód,a przedtem 10-letnie toksyczne małżeństwo. Wiem,że to utopia,ale ile osób byłoby szczęśliwych na ziemi, gdyby o zmianach w kościele mogli decydować ludzie z poglądami takimi jak Pańskie. Jest Pan wspaniałym, odważnym Człowiekiem wielkiego formatu. Życzyłabym sobie,żeby na mojej drodze życiowej takich Ludzi jak Pan spotykać jak NAJCZĘŚCIEJ.

 

- Beata I

 


 Witam Księdza!

 

Może coś krótko o sobie. W tym roku skończę 70 lat. Jestem doktorem inżynierem. Prawie przez całe życie uczyłem w politechnice przedmiotów takich jak krystalizacja metali, odlewnictwo (kilka lat po studiach pracowałem w odlewni), metaloznawstwo. A teraz uczę jeszcze trochę w Politechnice i na Uniwersytecie Medyczny "Technik twórczego myślenia i uczenia sie", także Myślenia kreatywnego i Psychologii sukcesu (zajęcia zaczynam od medytcji i studentom b to odpowiada). Wszakże moim głównym polem zainteresowań była zawsze duchowość. Kiedyś zaangażowałem sie w ruch odnowy charyzmatycznej na tyle, że byłem reprezentantem Polski na światowy kongres tego ruchu w Rzymie, gdzie była także Matka Teresa z Kalkuty. Wszakże zawsze chodziłem własnymi ścieżkami, a teraz juz całkiem własnymi. To tyle wstępu (wychwalania się). Mam chyba największą bibliotekę w Poznaniu w zakresie filozofii i religii Wschodu. Medytowałem z joginami, buddystami (np na katolickich rekolekcjach we Florencji - 3 dni; głównym prowadzącym był tam Dalaj Lama), sufimi. Mam już własne metody medytacji.

Myślę, że mógłbym wyjaśnić, czemu "nierządnice" wyprzedzają duchownych...

Przejrzałem, ale uważnie, "Nierządnice". Wspaniała książka,

umiejętnie, z nerwem ale i taktem napisana. Miałbym wiele pytań...

Gratuluję odwagi i życzę szczęścia. Serdecznie pozdrawiam.

 

Pozdrowienia także dla żony i dziecka.

 

  - Jerzy


 Z góry przepraszam za chaos mojej wypowiedzi, ale dopiero co skończyłam czytać Pana książkę i piszę na gorąco, a poza tym tego co myślę nie potrafię ubrać w słowa.

Unieść kielich, przyklęknąć przed Tabernakulum, pobłogosławić wiernych, ucałować ołtarz, zdjąć stułę, już nigdy jej nie założyć? Łzy mi popłynęły. Miłość mężczyzny do kobiety, miłość czysta, szlachetna, szalona... Miłość księdza do Boga, miłość niewyobrażalna. Jedna piękniejsza od drugiej, jedna i druga miła Bogu. Ksiądz=mężczyzna i co wtedy? Decyzja sumienia niesłychanie trudna. Z jednej strony psalm 23 "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego", z drugiej św. Paweł, pierwszy list do Koryntian "niech każdy postępuje tak jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał"

 

 - Iza

 


 Właśnie skończyłam czytać Pańską książkę "Nierządnice", przywołuję tytuł, bo nie wiem, czy nie jest Pan autorem również innych książek. Pierwsze, co nasunęło mi się po jej lekturze, a właściwie już podczas niej, to zdziwienie i wdzięczność,że można tak jasno i wyraziście pisać o sprawach, które w ustach czynnych urzędników hierarchii kościelnej zdają się być niesłychanie skomplikowane i w zasadzie niewytłumaczalne dla przeciętnej szarej "owcy", a jeśli już temat jest poruszany, to i tak tyle z niego wiadomo,że nic nie wiadomo,a jeśli cokolwiek wiadomo, to pierwszą reakcją po postawionej kropce jest pytanie: dlaczego.

Dziękuję więc,że nazwał Pan to, co w mojej głowie egzystowało raczej w formie pytań, równoważników zdań, jakichś nie do końca wyjaśnionych zagadnień . Dziękuję za poruszenie kwestii antykoncepcji, naszej- ludzkiej seksualności, homoseksualizmu i miejsca ludzi rozwiedzionych w Kościele. Dziękuję za odwagę z jaką opisał Pan swoją dotychczasową drogę. Niesłychaną radość sprawił mi Pan stwierdzeniem,że jest Pan wdzięczny Panu Bogu za wszystko, czego Pan doświadczył . Cieszę się ze spotkania w Panu tak skrajnie pewnej siebie, wyrazistej osoby.

Życzę Panu i Pana rodzinie wszystkiego dobrego.

 

 - Beata F

 


Kommentare: 0 (Diskussion geschlossen)
    Es sind noch keine Einträge vorhanden.